
Do Milicza przyjechaliśmy z rodziną 30 września 1945 roku
i zamieszkaliśmy przy ul. Grunwaldzkiej. Szkoła Powszechna już przyjmowała uczniów, kierownikiem był pan R. Jamer. Budynek liceum
był zajęty przez wojska radzieckie. W tym budynku znajdowały się klasy liceum (w szkole powszechnej).
Po ukończeniu szkoły podstawowej przystąpiłam do egzaminów w Liceum Ogólnokształcącym, którego budynek był jeszcze w remoncie. To był 1949 r., rok wcześniej powstały licea jedenastoletnie.

W pierwszym roku mojej nauki w liceum w VIII b naszą wychowawczynią była pani Klara Dąbrowska – nauczycielka języka polskiego. Była wspaniałą wychowawczynią. Dzięki niej pierwszy raz zobaczyłam Sobótkę i widoki na okolicę. Ona też jeździła z nami do opery i teatru. Pierwszy raz widziałam aktorów w „Złotym koguciku” i „Halkę”, w której główną rolę pięknym sopranem śpiewała H. Halska.
Pani Dąbrowska wychowywała nas dla kultury i patriotyzmu. W klasie nie było żadnych incydentów, byliśmy zdyscyplinowani i słuchaliśmy naszej wychowawczyni, bo umiała z nami postępować. Zachęcała do uczestnictwa w przedstawieniach, których była reżyserem, np. w „Skąpcu”.
Historii i geografii uczyła nas Helena Haas. Pokazywała nam i nazywała skały, kamienie półszlachetne, ametysty, topazy, kryształy górskie i inne. Trochę baliśmy się tych lekcji, bo zmuszała nas do solidnej nauki. Pierwszą w życiu ocenę niedostateczną dostałam właśnie z historii, musiałam się dużo uczyć, żeby ją poprawić. Dzięki temu polubiłam historię, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
W późniejszym okresie często odwiedzałam panią Haas w domu i DPS. To była prośba mojego brata, ponieważ bardzo się zaprzyjaźnili. Biologii uczył mnie pan Adam Konopnicki, który mieszkał w sąsiednim budynku. W czasie okupacji stracił syna i napisał „Treny”, by uczcić jego pamięć i ukoić swój ból. Był ogromnym miłośnikiem przyrody i często zabierał nas na wyprawy do parku i nad Barycz. Miał specjalny notesik, w którym zapisywał oceny.
W sąsiedztwie mieszkał też pan Aleksy Kuszczak, który miał z nami fizykę. Był bardzo lubiany za swoją wiedzę, takt, kulturę. W mojej klasie była koleżanka Wandzia, której zmarł w tym czasie ojczym. Pan Kuszczak podszedł do niej na początku lekcji i podając rękę, złożył kondolencje. Kultura! Matematyki uczył krótko p. Tadeusz Trzciński, a potem Łucja Skibińska, wychowawczyni równoległej klasy „b”.
W 1949 roku przybyła do Milicza tuż po studiach p. Wanda Kwiatkowska, która zastąpiła Klarę Dąbrowską w pełnieniu funkcji wychowawcy i w nauczaniu języka polskiego. W tym czasie zostało rozwiązane ZHP. Powstała luka, bo wielu uczniów nie chciało być w ZMP. Tę lukę w naszym gimnazjum i liceum wypełniła pani Kwiatkowska. W tym czasie bardzo zwiększyła się działalność kół sportowych: gry zespołowe, zapasy, łucznictwo, lekkoatletyka. To był wpływ naszej kadry nauczycielskiej
i środowiska oraz rodziców.
Wanda Kwiatkowska jako instruktorka harcerska zebrała wokół siebie grono harcerek i harcerzy. Została drużynową tajnej grupy harcerskiej im. Orląt Lwowskich, a mnie namówiła do bycia zastępową. Zgodziłam się na to z radością, bo z harcerstwem byłam związana od 1945 roku, a wcześniej obserwowałam działalność harcerską mojego brata Bolesława, który zginął na Majdanku. Działaliśmy w 4-6 osobowych zastępach, które nawzajem się nie spotykały i prawie o sobie nie wiedziały.

Mieliśmy typowe zajęcia harcerskie – podchody, śpiew, recytacja, ogniska, gry, zabawy. Wzorowaliśmy się na dzielnych obrońcach Lwowa i Warszawy oraz bohaterach rozsławiających Polskę, takich jak Janusz Kusociński czy Stanisława Walesiewiczówna. Drużyna liczyła około 20 osób. Naszym celem było zachowanie godności narodowej i godności osobistej. Przygotowywaliśmy się do walki z ZSRR. Formami działalności były ćwiczenia harcerskie wyrabiające sprawność i wytrzymałość fizyczną, ogniska, gry terenowe, biwaki, spotkania literackie, wykonanie sztandaru drużyny, gromadzenie broni i materiałów wybuchowych oraz ćwiczenia praktyczne, bojkot świąt komunistycznych.
Pamiętam wieczorne ognisko w Sułowie, a potem nocleg. Mieliśmy też kilka spotkań w mieszkaniu drużynowej – były śpiewy, zabawy, deklamacje, czytanie i ćwiczenia, samarytanka. Zbiórki odbywały się w różnych porach, w różnych miejscach i prawie zawsze niepełnych składach osobowych, np. zbiórka w komórce z makulaturą – to tam wymienialiśmy między sobą książki historyczne o tematyce patriotycznej, teksty pieśni i piosenek.
Tajnych organizacji harcerskich w Polsce było sporo. Były wykrywane, a ich członków surowo karano więzieniem, a nawet wyrokami śmierci. Zdecydowano więc u nas o rozproszeniu się po Polsce. Wyjechałam też ja – drużynowa. Po 9. Klasie postanowiłam przenieść się do Liceum Pedagogicznego we Wrocławiu. Przed wyjazdem wezwał mnie do siebie ówczesny dyrektor p. Witold Krzyworączka. Pytał o powód mojej decyzji i namawiał, bym zmieniła zdanie, ale nie naciskał. Przypuszczam, że wiedział o naszej działalności…