
Rok szkolny 1989/90 był dla mnie szczególnie pamiętny, bowiem po ukończeniu szkoły podstawowej w Sułowie i zaliczeniu egzaminów wstępnych dostałem się do upragnionego Liceum Ogólnokształcącego w Miliczu. W tym samym czasie w Polsce nastąpiła historyczna zmiana ustrojowa – skończył się PRL, a nasz kraj rozpoczął drogę ku demokracji. Jako nastolatek zdawałem sobie sprawę z politycznego i dziejowego przełomu. Jednak jeszcze przez najbliższy rok uczniowie „Zielonego Liceum” musieli nosić tarcze z szyldem LO im. gen. A. Zawadzkiego. Ostatecznie wiatr przemian doprowadził do usunięcia patrona szkoły, będącego jednym z symboli słusznie minionej epoki.

(trzecia od prawej strony w środkowym rzędzie)
Przyznaję, że nie byłem dobrym i pilnym uczniem, ponadto miałem liczne zaległości w nauce, co znacznie utrudniło mój start w szkole średniej. Jednak już jako kilkulatek żywo interesowałem się przyrodą, a pasja ta stawała się z każdym rokiem coraz silniejsza i ostatecznie została przypieczętowana mocnym postanowieniem ukończenia studiów biologicznych.
W szkole podstawowej trudno było mi ujawnić swój talent. Mogło to nastąpić, i nastąpiło, dopiero na etapie liceum, gdzie wymagany poziom wiedzy biologicznej był dla mnie satysfakcjonujący. W tym zakresie – lecz niestety kosztem innych nauk – czyniłem szybkie postępy i wkrótce poczułem się na tyle „mocny”, że zdobyłem się na start w XX Olimpiadzie Biologicznej.
Olimpiady przedmiotowe cechowały się wysokim poziomem, więc aby dostać się na szczebel wojewódzki, a później krajowy, trzeba było wykazać się wiedzą znacznie przekraczającą zakres szkoły średniej o profilu podstawowym. Każdy uczeń-olimpijczyk musiał mieć swojego promotora, którym – co oczywiste – był nauczyciel danego przedmiotu. W moim przypadku była nim Pani profesor Zofia Kempiak, nauczycielka biologii.
Biologia, podobnie jak matematyka, chemia czy fizyka, uchodziła za trudny przedmiot i wielu uczniom sprawiała trudności. Profesor Kempiak dodatkowo miała zasłużoną opinię wymagającej belferki, więc niejeden uczeń drżał przed kolejną lekcją z botaniki, zoologii lub genetyki. Tymczasem ja, przynajmniej na lekcjach biologii, byłem na swój sposób odprężony.
Mając aspiracje olimpijskie w dziedzinie nauk biologicznych, uczęszczałem na pozalekcyjne koło zainteresowań prowadzone przez moją nauczycielkę biologii. Dzięki temu miałem dostęp do wielu dobrych czasopism zgromadzonych w podręcznym księgozbiorze pracowni biologicznej, takich jak: „Wszechświat”, „Chrońmy Przyrodę Ojczystą” czy „Przyroda Polska”. Z zamiłowaniem pasjonata przyrody przeglądałem całe roczniki, czytając wybrane artykuły i podziwiając piękne fotografie autorstwa najlepszych polskich fotografików. Po wielu latach sam stałem się autorem licznych artykułów i zdjęć do wymienionych pism.
W trakcie przygotowań do olimpiady, polegających na pisaniu pracy zaliczeniowej oraz rozwiązywaniu zadań testowych, cały czas byłem pod opieką profesor Kempiak, która szczególnie zaineresowanym uczniom poświęcała wiele uwagi i życzliwości. W tamtym czasie rozwijałem także pasję fotografa-przyrodnika. Zgromadziwszy trochę – wówczas jeszcze czarno-białych – zdjęć przedstawiających głównie zwierzęta bezkręgowe – ślimaki, pajęczaki, owady – postanowiłem z wybranych fotogramów zrobić wystawę. W tej sprawie zwróciłem się do profesor Kempiak, która miała nadzór nad szkolną gablotą LOP, z prośbą o udostępnienie gabloty na potrzeby miniwystawy. Po obejrzeniu zdjęć przez Panią profesor, otrzymałem zgodę i w ten oto sposób powstała moja pierwsza wystawa fotograficzna. W dorosłym życiu miałem ich potem wiele w salach ośrodków kultury w Miliczu, Żmigrodzie oraz we Wrocławiu.
Pierwsza olimpiada biologiczna, w której startowałem, okazała się stosunkowo trudna i doszedłem tylko do finału na etapie wojewódzkim. Znacznie lepiej poszło mi w 1992 roku w VII Olimpiadzie Wiedzy Ekologicznej – zostałem finalistą etapu centralnego. W kolejnym roku 1993 znalazłem się pośród finalistów XXII Olimpiady Biologicznej. Ta wysoka lokata uprawniała mnie do zwolnienia z egzaminu z biologii na maturze. Na studia biologiczne Uniwersytetu Wrocławskiego dostałem się bez problemu. Tak więc kilkuletnia nauka pod okiem profesor Zofii Kempiak oraz olimpijska współpraca przyniosły dobre efekty, zaś w pamięci pozostawiły pozytywne wrażenia.
Cezary Tajer – wyróżnienie w konkursie Pokolenia Zielonego Liceum