
Gdy znalazłam w swoim albumie zdjęcia z 60. Jubileuszowego Zjazdu Absolwentów, który odbył się w 2005 roku, przypłynęły wspomnienia z czasów, gdy byłam uczennicą I Liceum w Miliczu.
Na początku trochę o zdjęciach, teraz tak cennych, gdyż pokazują wspaniałe chwile, gdy mogliśmy spotkać się ze swoimi nauczycielami, porozmawiać o dawnych czasach, o tym, co robimy, o naszych rodzinach i wielu ważnych i mniej ważnych sprawach. Teraz, z perspektywy aktualnych wydarzeń i braku możliwości na bezpośrednie relacje, bardzo doceniam te wspólnie spędzone chwile, i to zarówno z naszymi nauczycielami, jak i koleżankami i kolegami z naszej klasy biologiczno-chemicznej (matura 1977) oraz innymi absolwentami szkoły. Tradycją zjazdów było, iż do południa odbywały się spotkania w szkole, a potem już w grupach można było wybrać się na wspólne „wagary”.

Na pierwszym zdjęciu „uwieczniono” spotkanie z prof. Józefem Urbańczykiem. Wraz z koleżankami – na zdjęciu Zofia Pietryka (Nęcka), Jadwiga Magusiak (Styburska), Wiesława Tymoczko (Kukiełka), Wiesława Prałat (Wojtkowiak) Anna Bulicz (Michalak) – otaczamy naszego nauczyciela radosnym wianuszkiem i – jak widać – świetnie się bawimy. Nie mogłabym jednak nie opowiedzieć o czasach szkolnych. Lekcja biologii we wspomnieniach kojarzy się niektórym z chwilami napięcia, wiszącego w powietrzu pytania, „kogo znowu wyrwie do odpowiedzi”. Nawet muchę latającą po klasie można było usłyszeć. Spore wymagania, ale też ogromna wiedza profesora dla wielu osób była przepustką do dostania się na medycynę i inne studia przyrodnicze.
Dla mnie, bardzo nieśmiałej wówczas dziewczyny z Wałkowa, małej wsi wśród lasów, lekcje biologii oraz kółko biologiczne były dużą mobilizacją do rozwoju. „Podrzucanie” ciekawych publikacji, które pochłaniałam z zainteresowaniem, oraz czas poświęcony na sprawdzaniu moich „pseudonaukowych” prac, cenne wskazówki „zaowocowały” tym, iż jako uczennica III klasy zostałam finalistką olimpiady biologicznej. Gdy pisałam pracę o chorobie pszczół Nosema apis Zander, profesor zawoził mnie do pasieki, gdzie łapałam pszczoły i oglądałam ich jelito (brrr). Od tej pory wiem, jak złapać pszczołę, żeby nie użądliła. Potem była praca na temat fotosyntezy, gdy na parapetach hodowałam fasolę pod różnymi kolorowymi filtrami światła.
Oczywiście po maturze wybrałam studia biologiczne (dzięki olimpiadzie dostałam się bez egzaminu), a po studiach po pewnym czasie zaczęłam pracę w szkole. I tak koło się zamknęło, wiedziałam, jak ważne jest rozbudzanie zainteresowań i dawanie możliwości. Dlatego też wielu moich uczniów z sukcesem startowało w konkursach i olimpiadach (pracowałam w szkole w Częstochowie). Gdy w 2000 roku wróciłam do Milicza, od samego początku organizowałam konkursy regionalne i realizowałam projekty dające szansę młodym ludziom, tak żeby uwierzyli w swoje możliwości i szukali dla siebie właściwej drogi w dorosłym życiu. Myślę, że w ten sposób choć trochę spłacam „dług wdzięczności” wobec profesora.

Na drugim zdjęciu – Wiesława Prałat (Wojtkowiak), Jadwiga Magusiak (Styburska), Zofia Pietryka (Nęcka) oraz prof. Włodzimierz Patalas – uwieczniono spotkanie z części popołudniowej zjazdu, gdy w szkole w uroczystej odsłonie odbywały się spotkania zespołów klasowych z wychowawcami. Naszym wychowawcą od klasy I do IV był profesor Włodzimierz Patalas, który mimo że już jesteśmy „bardzo” dorośli, to nadal o nas pamięta. Rozmowy z wychowawcą; co u nas się dzieje w życiu, w pracy, jak się czujemy itp. To niesamowite, iż pomimo, że upłynęło tyle lat… to pozostało poczucie, że czas się zatrzymał.
Warto dodać, iż nasz wychowawca uczył też geografii oraz organizował dla nas niezapomniane wycieczki klasowe. Podczas naszych klasowych spotkań najczęściej wspominamy te wyprawy. Byliśmy w Krakowie, Wieliczce, Toruniu i wielu innych miejscach. Te wyjazdy to było nie tylko zwiedzanie zabytków i ciekawych miejsc, ale również niepowtarzalna lekcja życia. Poznawaliśmy trochę z innej strony naszych nauczycieli (najczęściej naszymi opiekunami byli Włodzimierz Patalas, Mieczysław Tomaszewski i Roman Brzuszek), lecz przede wszystkim poznawaliśmy siebie w różnych sytuacjach, nierzadko całkiem zabawnych.
Oczywiście te wyprawy również odbiły pozytywne piętno na mojej drodze życiowej. Prof. Włodzimierz Patalas zaszczepił mi zamiłowanie do turystyki, poznawania ciekawych miejsc w Polsce. Wielokrotnie, już z moimi uczniami, odwiedzałam miejsca, które wcześniej pokazywał nam mój były wychowawca. W swojej pracy pedagogicznej doceniam, jak ważne jest miejsce, w którym mieszkamy. W moim przypadku kiedyś to była Jura Krakowsko- Częstochowska, a od kiedy wróciłam w swoje rodzinne strony, poznawanie i edukacja o regionie Dolina Baryczy.
Na pewno wielu jeszcze nauczycieli z grona pedagogicznego I LO w Miliczu miało wpływ na moje życie, ale myślę, iż właśnie Józef Urbańczyk i Włodzimierz Patalas nadali kierunek moim wyborom zawodowym.
Zofia Pietryka (Nęcka) – wyróżnienie w konkursie Pokolenia Zielonego Liceum