
Jest lipiec 1945 roku. Do Milicza przyjeżdża organizator pierwszej na naszym terenie szkoły średniej – Stanisław Dąbrowski. Poprzez rozklejone w mieście ogłoszenia informuje, że 1 września 1945 r. zostanie otwarte Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące w Miliczu z internatem dla uczniów zamiejscowych. Zaczęli zgłaszać się ludzie, których szkolne życiorysy przerwała wojna. Przynosili zachowane dokumenty, zdawali weryfikacyjne egzaminy i znów wrócono dzieciństwo czy młodość 145 osobom z różnych regionów, zwłaszcza dzielnic Polski Wschodniej. Uruchomiono dla nich cztery klasy gimnazjum i dwie liceum. Pierwszą skromną siedzibą szkoły było siedem izb wygospodarowanych w gmachu dawnej Szkoły Podstawowej nr 1. Tam uczniowie przynosili wyszukiwany w mieście sprzęt i pierwsze pomoce naukowe. Czasem były to niemieckie mapy, oklejone polskimi napisami, czasem kilka obcojęzycznych książek, wykorzystanych do nauki języka, zbiory pozostawionych minerałów, preparaty do biologii. 1 września 1945 r. szkoła rozpoczęła pracę.
Pedagodzy
Z różnych stron kraju zgłaszali się nauczyciele i już w październiku wszystkie przedmioty były prowadzone przez specjalistów. W kronikach zachowały się nazwiska: pierwszego dyrektora szkoły, a równocześnie polonisty uczącego również propedeutyki filozofii – Stanisława Dąbrowskiego, polonistki – Klary Dąbrowskiej, nauczycielki języka francuskiego i łaciny – Genowefy Nowickiej, uczącej historii i geografii Czesławy Piesiewicz.
W tym pierwszym ważnym, choć trudnym roku ks. Władysław Żak wykładał nie tylko religię, ale uczył też łaciny i języka niemieckiego, Aleksander Kuszczak – matematyki i fizyki, Adam Konopnicki – biologii oraz chemii; języka rosyjskiego – Maria Jasionowska, zajęć praktycznych – Ludwik Lubczyński, śpiewu kolejno Maria Beinlich i Czesław Głogowski.
W roku następnym przybyli do szkoły nowi nauczyciele. Witold Krzyworączka uczył fizyki i chemii, Helena Haas – geografii i historii, ks. Paweł Boczar – łaciny, a Stefania Miszczak – wychowania fizycznego.
W dokumentach nazwiska tych nauczycieli poprzedzone są tytułami naukowymi profesorów i magistrów. Była to kadra starannie wykształcona przed wojną na uczelniach polskich i zagranicznych, stale doskonaląca nabytą wiedzę. Poziom nauczania był więc ambitnie wysoki. Jak radzili sobie uczniowie? Dobrze, bo już w maju dziewiątka uczniów najstarszej klasy pomyślnie zdała maturę.

Powojenni uczniowie
Młodzież miała w życiorysach wojenną skazę. Wielu straciło bliskich, przeżyło rozłąkę i wojenną tułaczkę, niektórzy walczyli na wojnie
i w partyzantce, pamiętali koszmar obozów koncentracyjnych. Ale wszyscy chcieli się uczyć, wierząc, że nauka jest teraz bardzo potrzebna, że wolna Polska ucieleśni ich marzenia.
Choć czasem jedynymi spodniami był dar UNRRA, a zdrowie miała przywrócić rozdawana w szkole herbata i łyżka tranu z darów, to współczesna młodzież mogłaby pozazdrościć postawy powojennym uczniom. W kronice tych pionierskich lat pod datą 8 lutego 1947 r. widnieje wpis, że młodzież zebrała 1116 zł i przekazała je na daninę narodową. Gdzie indziej czytamy, że zysk z zabawy szkolnej przekazano na dożywianie młodzieży, że zebrane 6340 zł wzbogaciło konto Odbudowy Warszawy, że grono zebrało 240 zł na opłatek dla wdów i sierot po nauczycielach, że wspólnie (15.05.1947 r.) rozpoczęto hodowlę jedwabników, by zdobyć pieniądze dla szkoły. Nieważne było, że szkoła była przenoszona z lokalu Jedynki do pomieszczeń przy ul. Lagina, że dopiero trzecia przeprowadzka (1947 r.) dała społeczności szkolnej obecny zielony gmach, który – choć zdewastowany przez okres nieużywania – dawał szerokie możliwości.
Była aula ze sceną, więc można było organizować koncerty instrumen- talno-wokalne (dochód na zakup kurtyny), wystawiać sztuki teatralne pisane przez opiekunkę teatru – Klarę Dąbrowską. Społeczność miasta żywo przyjęła inscenizację „Wiesława” K. Brodzińskiego, „Świętoszka” Moliera, „Sądu nad kobietą” czy liczne wieczory poetyckie poświęcone A. Mickiewiczowi, K. Brodzińskiemu, F. Szopenowi, T. Kościuszce, H. Sienkiewiczowi. Tam też świętowano rocznicę powstania ORMO czy Armii Czerwonej. Ogromną pomocą stał się podarowany 26 października 1947 r. przez władze powiatu fortepian koncertowy firmy „Steinway”.
Nie tylko wiedza
Atmosfera wychowawcza nastawiona była nie tylko na zdobywanie rzetelnej wiedzy, ale i kształtowanie postaw otwartych na potrzeby środowiska. Szkoła zaraz po wojnie organizowała kursy dla analfabetów
z Milicza i powiatu, uruchomiła szkolenie dorosłych na poziomie gimnazjum i liceum, włączyła się w życie miasta i okolic. Poświęcony 20 czerwca 1947 r. sztandar szkoły zobowiązywał. Nakazy moralne wypływały w pierwszych latach pracy z etyki katolickiej. Były więc nabożeństwa na rozpoczęcie roku szkolnego, przygotowanie do spowiedzi i I Komunii Świętej, wspólne rekolekcje, udział w misjach św. (1947 r.), kiedy to licealiści nieśli krzyż misyjny, wycieczka do Gniezna w rocznicę śmierci św. Wojciecha, Tydzień Miłosierdzia.
Prężnie działające Liga Morska i harcerstwo organizowały oprawy Święta Pracy, Konstytucji 3 Maja, Dnia Zwycięstwa, Święta Oświaty, Dnia Matki, Święta Spółdzielczości, Tygodnia Inwalidy, powiatowych dożynek, Konkursu Zdrowia, Tygodnia PCK i wielu innych. Były też wynikające z ideologii czasu wieczory przyjaźni polsko-radzieckiej, porządkowanie grobów żołnierzy radzieckich, rocznice bitwy pod Lenino. Za sprawą PCK Milicz przybliżył się do Europy. Cztery lalki w strojach narodowych wysłano do Paryża, a artystycznie rzeźbiony herb Milicza został podarowany angielskiej szkole.
Sport
Być sprawnym do pracy i obrony – to dewiza młodzieży tamtych lat. Dlatego tak masowo garnęła się ona do sportu. Na pożółkłych kartkach pierwszej kroniki widnieje wiele nazwisk wyróżniających się narciarzy: Józefa Mroczkowskiego, Zbigniewa Spasowa, Józefa Bogdanowicza, Franciszka Zajiczka, Stanisława Fiszera i innych. Pasjonaci i zwycięzcy wielu rozgrywek w koszykówce to Bronisław Pokrzycki, Mieczysław Hołówko, Wacław Solecki, Michał Okniański, Władysław Gibasiewicz, Aldek Nader
i wielu innych. Wzorem nauczyciela wychowania fizycznego – Antoniego Kaczmarka – młodzi polubili gimnastykę. W zawodach podokręgowych najlepszy gimnastyk szkoły – Józef Bogdanowicz – zdobył I miejsce zadziwiając jurorów mistrzowskim wykonaniem salta w przód. Ex aequo
I lokatę uzyskał wtedy również Bronisław Pokrzycki, którego atutem, oprócz ćwiczeń obowiązkowych, był skok lotny przez skrzynię wzdłuż. Bardzo popularne były biegi uprawiane masowo na różnych dystansach. Nazwisk utalentowanych biegaczy zachowało się w pamięci tamtych uczniów tak wiele, że wymienienie ich przekroczyłoby ramy tej publikacji.
Harcerstwo
Powstało w szkole już w pierwszych miesiącach nauki. Entuzjaści organizacji – Łucja Skibińska, Jadwiga Kwaśniewska i Józef Plewka – zaszczepili ideę „Bóg, Honor, Ojczyzna” ponad 100 uczniom hufca męskiego i żeńskiego, zorganizowanym w drużynach i zastępach. Być harcerzem, uczestniczyć w zbiórkach, ogniskach, wycieczkach, rajdach, występować
na szkolnych imprezach, nosić strój organizacyjny – było wysokim wyróżnieniem i nobilitacją.

Pierwsze 5 lat istnienia milickiego liceum naznaczone było wyjątkową osobowością jej dyrektora – Stanisława Dąbrowskiego, wybitnego humanisty, człowieka obdarzonego talentem organizacyjnym
i umiejętnością tworzenia klimatu pracy i wzajemnego zaufania. Dyrektor dobrał i zintegrował grono ludzi szanujących się wzajemnie i darzących się zaufaniem. Nauczyciele spotykali się w pokoju nauczycielskim na pogawędki również w dni wolne od zajęć, rozumieli młodzież, byli dla uczniów wzorem postępowania. W czasie zakończenia roku szkolnego 1949/1950 dyrektor Stanisław Dąbrowski pożegnał się z Miliczem, przenosząc się do pracy w Kuratorium Oświaty we Wrocławiu.
Bronisława Solińska